Odchodzimy
Czas spojrzeć prawdzie w oczy,
zrozumieć życia sens
i już nas nie zaskoczy,
że zbliża się nasz kres.
Co miało być – już było,
spełniło się lub nie,
odeszła także miłość
- powraca tylko w śnie.
Lecz póki los pozwoli
Przeżywać noc i dzień,
cieszmy się tym do woli
nim odejdziemy w cień.
A wiatr od morza sukienkę
na twoich biodrach wygładza,
wciąż trzymam cię za rękę
- czy to ci może przeszkadza?
Bo Diabeł w piecu moim
paliwa nie żałuje,
więc „póki los pozwoli”
- płeć piękna mnie raduje!
Witaj.
OdpowiedzUsuńWczoraj wróciłam od żywych i martwych. Powtórzyłam w zmęczeniu myśl, która wcześniej uwierała jak najdrobniejszy kamyk pod stopą...
A może to było pytanie?
Czy kiedy tak znikamy bez słowa na czas nieokreślony - nie dając żadnego, najmniejszego nawet znaku, że lepiej czy gorzej, ale jeszcze jesteśmy - to zdążymy z powrotem? Czy wracając jeszcze zastaniemy pośród żywych tych na których w jakimś stopniu nam zależało, byli nam bliscy albo tylko mili... a może nawet dalecy, lecz chcielibyśmy, by nie zniknęli bezpowrotnie... bo wraz z ich odejściem będziemy żałować utraconej przyjaźni...
Twój wiersz nagromadza więcej pytań, rozważań i... uczuć nieraz trudnych do wyrażenia.
Na pewno, do ostatniego oddechu, każdy chce mieć świadomość, że jest komuś bliski, a jeszcze lepiej - kochany miłością stosowną do wieku, może nawet bardziej dojrzałą.
Złapałam się na tym, że może tymi słowami udzielam wszystkim nagany. Za często milczeniem myślimy tylko o sobie - pozostawiając innych w strwożonych domysłach.
Mówiłeś o herbacie ;)
Ależ choćby z racji dojrzałych przemyśleń masz prawo udzielać nam nagany. Tylko głupiec nie zechce skorzystać z doświadczenia innych.
UsuńMyślę coraz częściej podobnie, w kwestii znikania. Wszak i ja (a może zwłaszcza ja) znikam z różnych przyczyn. Podstawową w moim wypadku jest pospolite lenistwo. Ale też zmęczenie (pracuję po 240 godzin w miesiącu) i brak wiary w sens pisania. Tymczasem faktycznie można stracić kogoś w czasie nieobecności czasami bezpowrotnie. Cóż, na codzień czyż też nie tracimy kogoś? Czasem tego, kto jest zupełnie blisko, innym razem kogoś, do kogo "zawsze zdążymy". Ech, temat nie do wyczerpania.
Pozdrawiam serdecznie.
jak zawsze przebija tu Twoja pogoda ducha, przeczytałam z przyjemnością, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńNiektórzy mówią "niepoprawny optymista" a inni pukają się w czoło. Cóż, pewnie mają częściowo rację.
UsuńDziękuję za miły wpis.
Pozdrawiam serdecznie.
Więc czy to diabłu mam podziękować za tem przepiękny wiersz?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:))Molekułka
Ucieszyłem się bardzo z tego komplementu. Dlaczego mimo tego, że człowiek zdaje sobie sprawę, iż czyjeś słowa są komplementem i tak go je cieszą?
UsuńPozdrawiam serdecznie.
Witam,
OdpowiedzUsuńno, cóż rzec, oprócz tego, że uśmiechnęłam się i wzruszyłam, czytając Twój wiersz?
Pozdrawiam, zostawiam ślad, JoAnna.
Od dawna wiem, że uśmiech bywa największą nagrodą...
UsuńDziękuję, zapraszam i pozdrawiam serdecznie.
Hej, hej... Zgadza się... :-) Trudno o hamulec kiedy chce się ulec... :-) Tak więc jak z tą definicją szczęścia...:-)
OdpowiedzUsuńJeszcze raz, hej, hej... :-) gdyż zapomniałam podpisać się... pozdrawiam i już się przedstawiam... miłka... bo :-)
OdpowiedzUsuńA ja wciąż reaguję na Twoje "hej, hej". Dziękuję.
UsuńPozdrawiam serdecznie
Zgubiłem Twój ślad...
OdpowiedzUsuńJeśli możesz, przypomnij mi, proszę.
Pozdrawiam serdecznie.