Alina
Bogu ducha oddała, słupskiej ziemi ciało
a przecież i dla nas coś z Niej pozostało.
Ta niezwykła dobroć, by spieszyć z pomocą
gdy zajdzie potrzeba nawet późną nocą.
O siebie nie dbała, może we wspomnieniach
potrafiła przeszłość właściwie doceniać.
Pokochała Wyspę, ludzi, obyczaje
chociaż znała także inne obce kraje.
Ukochaną Wyspą szczodrze się dzieliła,
umiała opisać to, co zobaczyła.
To nie były suche opisy przyrody
u Niej wszystko żyło: las, kamienie, wody.
Wodospad szemrzący -
wraz z wiosną ożywał
gdy wiatr Jej dokuczał – też była szczęśliwa.
Swych gości blogowych kawą częstowała,
na spacer po Wyspie często zabierała.
Nie umiem dokładnie opisać, co czuję,
Jedno wiem na pewno – już mi Jej brakuje…
Smutna wiadomość, ale za jakiś czas wszyscy się spotkamy i sobie pogadamy.Taka jest natura, czas płynie zmieniają się sztafety pokoleń i tak mam być. Wrócimy tu w lepszych czasach, w złotym wieku, a może reinkarnujemy na jakiejś super planecie w innym cudownym wszechświecie ,ponoć wszechświatów też jest nieskończona ilości.Alina już bez smutku, bólu, skąpana w świetle niebiańskiej radości i miłości, już szczęśliwa bez trosk ziemskich, cielesnych, materialnych prawdziwie wolna.CZEŚĆ JEJ PAMIĘCI:))Molekułka
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje zdanie ale oczywiście wiem, że nikt nie zastąpi Aliny. Każdy jest niepowtarzalny, oryginalny i nie do zastąpienia.
OdpowiedzUsuńCóż, póki człowiek żyje, musi iść swoją drogą i nie może wiedzieć, co jest za tym zakrętem i ile drogi jeszcze przed nim.
Pozdrawiam serdecznie.