Miłość
(Z lamusa)
Znalazłem ją w deszczu jesiennym na dworze,
kiedy zrozumiałem, że on mi pomoże
żal z serca wyrzucić obfitymi łzami...
lecz nie opiszę go dzisiaj słowami.
Znalazłem ją w mrozie, co szczypał złośliwie
gdy ból mi zadała kobieta dotkliwie,
(a ból był ogromny: porażał, ogłuszył
i brakło niewiele, abym Tam wyruszył).
Znalazłem ją w wartko płynącym potoku
na wakacjach krótkich, pięknych w tamtym roku.
Myślałem: połączyć nas będą umiały
(jakże się myliłem! Rozdzielić zdołały...).
Znalazłem ją w oczach mych kochanych dzieci
(jakże szybko rosną, czas tak prędko leci)
- chociaż chwil radosnych tak niewiele mają,
jedno wiem na pewno: bardzo mnie kochają.
Znalazłem ją we śnie - w nim jesteśmy razem,
wciąż tak zakochani - z zatrzymanym czasem
w chwilach pełnych szczęścia (zawsze tak być miało),
lecz czas się obudzić: cóż ze snu zostało?
Znalazłem ją w słowach, co je w wiersze składam,
gdy sen nie przychodzi - do pisania siadam.
Chociaż „częstochowskie” rymy tylko piszę,
pisać muszę szybko - to, co sercem słyszę.
Znaleźć jej nie umiem tylko w tej kobiecie...
tak długo szukałem, nie znalazłem przecie
iskiereczki bodaj, zarzewia miłości...
(O czym ona marzy, co w jej głowie gości?).
Szukać będę nadal, aż do kresu życia,
dzisiejsze szukanie tak mnie nie zachwyca.
Jak wynika z wiersza: szukam i znajduję.
Miłość znajdzie każdy, kto jej poszukuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz