Bajeczka
Żył sobie pośród młodych wilk bardzo już wiekowy.
Pogodził się z swym losem, nie przyszło mu do głowy,
że znajdzie go wilczyca przebiegła jak lisica,
która swoją zwinnością i futrem wciąż zachwyca.
Mówiła: ach, mój wilku, od lat ci się przyglądam,
poznałam twój charakter i bardzo cię pożądam.
Tyś dla mnie odpowiedni, nie jesteś wszak za stary
- być może nam się uda, bo czuję czary-mary.
Krew żywiej w wilku krąży, łakomie na nią patrzy
licząc, że w jej oczętach miłości ślad zobaczy.
Wilk wciągnął brzuch obwisły, wyczyścił swoje futro
i zaczął wnet obmyślać, że razem spędzą jutro.
Ach, wilku, nie tak prędko, nie mogę ciebie spotkać,
nie przyjdę też do ciebie, bo nie jestem idiotka.
Spotkamy się na pewno, solennie obiecuję
- ja także, o mój wilku spotkania potrzebuję.
Tymczasem na odległość rozmowy prowadzili
- najczęściej bardzo miłe, choć czasem się kłócili.
Wilk zawsze był na tarczy, ogon pod siebie kulił,
w marzeniach swych wilczycę do boku swego tulił.
Gdy wreszcie dzień spotkania ze sobą uzgodnili
i nadal na odległość dla siebie byli mili,
wilczyca zawarczała: nam trzeba zimnej wody.
Jesteśmy sobie obcy! Nie będzie z nami zgody.
Lecz bajka musi kończyć się jakimś wszak morałem,
choć wilk się nadal łudzi – tak dobrze przecież chciałem.
Mój wilku, gdyś jest stary, to nie chciej fiku-miku,
zapomnij o wilczycy. ZAPOMNIJ ! – I po krzyku.